Hala Mirowska. Wracam tu co tydzień

Sobotni poranek, centrum Warszawy, Hala Mirowska… Miła Pani w kardiganie koloru oberżyny obraca się do mnie i mówi: Razem to będzie 25,00 zł… – słucham? Ale jak to, za dwa banany, pomarańczę i grapefruita? Przecież to drogo jak na Wylsona (cytuję Warszawiaków mówiących w ten sposób o żoliborskim Pl. Wilsona, a myślących o wszechobecnie panującej w tym mieście drożyźnie) – a no tak to! Jednym słowem: na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy!dsc_3489dsc_3488

dsc_3492

dsc_3493dsc_3499dsc_3500dsc_3485Na szczęście taka sytuacja należy na Hali do rzadkości, tak naprawdę w cale nie jest tu drogo. Po prostu tego dnia byłam chora, a nie chcąc być chorą jeszcze bardziej, podeszłam do pierwszego stoiska – rzecz jasna najdroższego. Na zdrowiu oszczędzać nie można, na witaminach zwłaszcza – tym bardziej, jeśli kupuje się je na bazarze z widokiem na Pałac Kultury. Wiadoma rzecz Stolica! Tradycja robienie sobotnich zakupów o charakterze spożywczym wyróżnia się w tym mieście już choćby w kwestii nomenklatury. Tutaj nie chodzi się na targ, ani nawet stragan, w Warszawie warzywa i owoce kupuje się na bazarze lub bazarku – co,  kto woli. Ja wyboru nie miałam, mimo tego trafiłam w dziesiątkę! Po sąsiedzku mam jeden z największych i najciekawszych warszawskich „bazarów” – Hale Mirowskie, a właściwie jedną Halę, bo choć hale są dwie, to Mirowska jest jedna, druga nazywa się Halą Gwardii.dsc_3503Na Hali można kupić właściwie wszystko, oczywiście nie na wszystkich stoiskach kupować warto. Moją nieocenioną przewodniczką po meandrach i labiryntach tego targowiska była moja Mama, która przyjeżdżając do mnie w odwiedziny często chodziła na zakupy, a potem zdawała szczegółowe relacje, gdzie można znaleźć najlepszą wędlinę, świeże ryby i kurczaka prosto ze wsi (mam nadzieję). Ja odwdzięczałam się Jej informacją o tym, gdzie można dostać orientalne przyprawy, grecką chałwę i jajka ekskluzywnie pakowane i sprzedawane z ułańską fantazją.  12670810_1706020783009432_1731190712887069584_n-1dsc_3471Krótko mówiąc towaru na Hali jest mrowie, a mrowie – bywa jednak tak, że nie dla wszystkich wystarczy. Kiedyś, późnym popołudniem chciałam kupić nać pietruszki, bo idealnie pasowała mi do krewetek, podeszłam do jedynego otwartego wtedy stoiska i poprosiłam o jedną sztukę. Sprzedawca rozłożył ręce i powiedział: pietruszka była, ale już nie ma, dosłownie 5 minut przed Panią przyjechali od Mateusza Gesslera i wykupili cały zapas. Przemknęło mi przez myśl, żeby pojechać do Warszawy Wschodniej i poprosić o rekompensatę z tytułu utraconej pietruchy, szczęściem tego wieczoru okazało się, że dobra gospodyni z byle czego zrobi coś pysznego. Tym bardziej, że pietruszkę znalazłam… w sklepie obok.dsc_3483

dsc_3486Tak! Zdarza się, że konkurencję z Halą M, w moim przypadku wygrywają popularne dyskonty. Jednak tylko wtedy, kiedy zdecyduję się zaopatrzyć moją lodówkę na bazarze mirowskim biorę ze sobą wiklinowy koszyk w stylu retro, który idealnie pasuje do moich zakupów. Co tu dużo mówić, na Hali najbardziej lubię kupować kwiaty!dsc_3442

30ec2a5f-ec4d-4fa6-963e-b4ec14e0ce64

1d3fbe31-94b6-4946-a618-dc03eebfd6ccKażdy, kto choć raz był w Warszawie, wie doskonale, że to miejsce jest jak ogród, w dodatku otwarty przez 24 godziny! Współpasażer w pociągu EIC relacji Warszawa Centralna – Katowice, powiedział mi kiedyś, że Na Halę przyjeżdżają często mężczyźni, którzy podjęli spontaniczną decyzję o zaręczynach, albo Ci, którzy w środku nocy potrzebowali bukietu czerwonych róż, żeby przeprosić ukochaną za swoje przewinienia. I tak oto okazało się, że mieszkam tuż obok kwiatowego pogotowia ratunkowego! Sama też często kupuję tu kwiaty, o każdej porze roku inne, najczęściej u tego samego Pana – mojego ulubionego.9a3e50e2-a7e7-4667-bd24-2865719880f2 W ostatnią sobotę zrobiłam wyjątek, zupełnym przypadkiem zatrzymałam się na tyłach hali, gdzie ustawiają się ogrodnicy. Kiedy chciałam odejść, Sprzedawca w okularach zapytał, czy nie chcę kupić wrzośca? Dobrego handlowca można poznać po tym, że nie wiedzieć czemu kupujemy to, co On chce nam sprzedać… Pan zniknął na zapleczu i przyniósł piękny trójkolorowy – ten jest specjalnie dla Pani, udało się Pani zrobić ładne zdjęcie? -Tak, to na blog, wie Pan, od pewnego czasu piszę trochę o Warszawie… – a może napisze Pani też o tym miejscu, wie Pani, że Hale są dwie? – wiem – a wie Pani, że tam, gdzie jest teraz szklana fasada, powstaje jedna z najlepszych warszawskich restauracji? Chciałbym Panią zaprosić do tej restauracji, przyjedzie Pani za tydzień? -A myśli Pan, że za tydzień będzie już otwarta? Nie, ale jak Pani przyjdzie, to pójdziemy tam razem i zapytamy, kiedy otwarcie? Przyjdę, pewnie, że przyjdę! Tym sposobem wróciłam z Hali z koszykiem pełnym warzyw, produktami na muffiny dla siostrzeńców i kolejnym dowodem na to, że mieszkam w jednym z najbardziej gościnnych miast w całej Polsce. Z zaproszenia chętnie skorzystam…

dsc_3452

Komentarze

Komentarze