– „Jak to możliwe, że nie znasz tego sklepu, skoro mieszkasz w centrum Warszawy?” To, może trochę abstrakcyjne pytanie zadała mi moja Przyjaciółka kilka lat temu, kiedy spotkałyśmy się na pl. Wojciecha Kilara. Pamiętam, że Jo. wyglądała jak żywcem wyjęta z włoskiej edycji Vogue’a. Ubrana w prostą, ale efektowną sukienkę w kolorze koralowym w jednej ręce trzymała poręcz wózka, w którym jechał jej młodszy syn, a w drugiej trzymała rączkę swojej córeczki o wyglądzie i osobowości aniołka. – „Rzymskie wakacje”!. Rozejrzałam się wokół i pomyślałam, że owszem pięknie zrobiło się w naszych Katowicach, ale żeby od razu porównywać je do Rzymu… -„Zosiu, tak nazywa się ta sukienka. Każda z nich nazywa się inaczej. To są Rzymskie Wakacje, polecam Ci, choć to nie są tanie rzeczy”. Jako wierna fanka sukienek od razu zapamiętałam nazwę sklepu, jednak jako równie wierna fanka oszczędnego życia (bądź co bądź z konieczności) niczego tam nie kupiłam, co więcej długo nie weszłam na stronę internetową tego sklepu, nie mówiąc już o odwiedzeniu siedziby butiku przy ulicy Szpitalnej …
Kilka lat później, kończąc kolację w Mercato Bistro na Próżnej, z zainteresowaniem przyglądałam się mojej Kuzynce, która tego wieczoru wyglądała zjawiskowo. W pewnym momencie, nie mogąc dłużej powstrzymywać ciekawości zapytałam wprost: „skąd ta sukienka?” W odpowiedzi usłyszałam nazwę marki, o której wtedy w Katowicach opowiadała mi Jo. Minęło raptem kilka tygodni, a ja pod pretekstem krajoznawczego spaceru wybrałam się na Szpitalną. Razem ze mną wybrała się moja Kuzynka.
O takich miejscach mówi się, że są niezwykle estetyczne. Do butiku ulokowanego w podwórzu weszłam z mocnym i rozsądnym postanowieniem niekupowania absolutnie niczego… Z zaciekawieniem obserwowałam wnętrze sklepu, w którym zachwycone klientki pijąc prosecco i lemoniadę mierzyły kolejne sukienki. Ja jedynie oglądałam, raz po raz doradzając mojej Kuzynce. Niemniej, w pewnym momencie wertując wieszaki znalazłam sukienkę, którą już po chwili miałam na sobie w przymierzalni. Przeglądając się w lustrach, które niewątpliwie były wyszczuplająco – wydłużające, powtarzałam w myślach niczym mantrę swoje wcześniej powzięte postanowienie. Oczywiście, że chciałam kupić tę sukienkę, ale nie mogłam. Wyszłam więc ze sklepu czym prędzej.
Po dwóch tygodniach wróciłam. Musiałam kupić tę sukienkę! Myślałam o niej każdego dnia, mimowolnie rachując wydatki na kolejny miesiąc i zastanawiając się na czym można by zaoszczędzić, żeby kupić małą czarną Sarę. Ale sukienki już tam nie było…
Czytając książkę przy lampce Vermentino, usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. Odruchowo spojrzałam na ekran wyświetlacza: „Jestem na Szpitalnej, kupuję dla Ciebie Sarę”. Następnego dnia wychodząc z pracy, spotkałam Biurowego Kolegę, którego zaskoczyło to, że jadę w tym samym kierunku. –„ Jadę na Wierzbno, bo moja Kuzynka kupiła mi wymarzoną sukienkę”. Wypowiadając te słowa, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem zmęczona. Gdybym była wypoczęta kropkę postawiłabym z pewnością już po słowie „Wierzbno”. –„Sukienkę? Jaką sukienkę? Czy to sukienka na lato, czy na zimę?” W normalnych warunkach od razu wyczułabym, że to jest pytanie podchwytliwe, ale ponieważ byłam zmęczona bez zastanowienia odparłam: „biorąc pod uwagę jej cenę mam nadzieję, że okaże się sukienką na każdą porę roku, w dodatku pięknie w niej wyglądam”. Boże kochany, co ja plotę – pomyślałam i natychmiast postanowiłam, że najlepiej będzie zamilknąć lub po prostu zmienić temat. I tak, przez resztę drogi rozmawiając o pogodzie dotarłam do celu i odebrałam sukienkę. Tego samego wieczoru założyłam ją na kolację z Kimś, na kogo guście można polegać i upewniłam się, że to jest idealna sukienka dla mnie. Dla pewności przesłałam jednak zdjęcie sukienki mojej Siostrze. „ ładna, ale czy nie za duża?” – brzmiała odpowiedź sformułowana w formie pytania.
Nazajutrz przy porannej kawie, tkwiłam w zamyśleniu, z którego wyrwał mnie Biurowy Kolega – „Zosiu, jak sukienka”? Podniosłam wzrok znad filiżanki i zdałam sobie sprawę, że kawa, którą właśnie wypiłam była niewystarczająco mocna… Popatrzyłam na pozostałych i poczułam się w obowiązku wyjaśnić niewtajemniczonym o co chodzi, dodając jedynie, że sukienka jest piękna i nadaje się na każdą okazję. –„A zatem jest czarna?” – „Tak oczywiście”. Odpowiedziałam zadowolona z trafnego wyboru uniwersalnego koloru. – „W takim razie nie nadaje się na każdą okazję, zdecydowanie bardziej praktyczny i elegancki jest granat”… Popatrzyłam na Niego i poczułam się zbita z pantałyku. – „Z pewnością masz zdjęcie tej sukienki?” – drążył Biurowy Kolega. Odruchowo wyciągnęłam w jego stronę mój telefon. –„Ładna, ale czy nie za duża”? – „Za droga, ta sukienka jest po prostu stanowczo za droga” odpowiedziałam – „Gdzie zatem można kupić taką za dużą i za drogą sukienkę?” dopytywał mój Biurowy Kolega najwyraźniej rozbawiony sytuacją. – Nieważne, nazwa tego sklepu i tak Ci nic nie powie…” – „Skąd wiesz, może kojarzę?” –„ Nie, na pewno nie kojarzysz” odparłam z pełnym przekonaniem. – „Ale może jednak?”. –„Nie sądzę…” –„ Powiedz, proszę”. Powiedziałam. Znał. –„Ale dlaczego właściwie kupiłaś za dużą sukienkę?” powtórzył już raz zadane przez siebie pytanie… Nie odpowiedziałam, bo tym razem doskonale wiedziałam, że jest to pytanie podchwytliwe… Pomyślałam sobie jednak, że tak właśnie jest z marzeniami. Nie wszystkie są skrojone na miarę. Jedne są za małe, inne trochę za duże. Ale dobrze je mieć i realizować krok po kroku. „Tak krawiec kraje jak mu materii staje” – to ludowe powiedzenie sprawdza się tak w garderobie, jak i w życiu. Nie każde marzenie możemy urzeczywistnić od razu, niektóre spełnią się dopiero wówczas kiedy na chwilę o nich zapomnimy. Wracając jednak do pytania mojego Biurowego Kolegi…
Dlaczego właściwie kupiłam tę sukienkę? Bo w pewnym sensie jest dla mnie symbolem tych zapomnianych, odłożonych do szuflady marzeń, z których poniekąd się zrezygnowało, a które uparcie powracają do nas i dopominają się o to, żeby pamiętać, że wszystko jest jeszcze możliwe. Tyle, że trzeba wiedzieć czego tak naprawdę się pragnie…
Życie dziewczyny w Wielkim Mieście nie zawsze jest proste, dlatego tym bardziej każda powinna mieć na sobie upragnioną sukienkę, po to, aby z odwagą kroczyć ku realizacji kolejnych marzeń…