Po Świętach Wielkiej Nocy przedłużonych o kilka dni urlopu ciężko wstać z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu do pracy. Ciekawe, że tak często wielu rzeczy nam się nie chce i że tak otwarcie, bez poczucia wstydu o tym mówimy. Po tych Świętach wróciłam do domu pociągiem, który w najmniejszym stopniu nie wpłynął na komfort mojej podróży. Opowiadając o tym przez telefon, usłyszałam od mojego Taty słowa, które dały mi do myślenia: Zosiu, nie narzekaj, nie masz powodu.
To prawda, nie mam – po przebudzeniu wtuliłam się jeszcze na moment w przytulną pościel, a potem przy kubku kawy doczytywałam kolejny rozdział książki. Lubię takie poranki i kocham mój dom. Właściwie odkąd tu zamieszkałam czuję, że Warszawa jest niezwykle gościnna. I tak było zawsze, była domem dla wielu, tak różnorodnych przecież osób. Moje mieszkanie znajduje się na terenie otoczonym kiedyś murem. Pewnie dlatego nie bez znaczenia był dla mnie moment, kiedy rano, stojąc na przystanku, zobaczyłam nadjeżdżający tramwaj z powiewającymi flagami. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że to już dziś – kolejna, 74 rocznica Powstania w Getcie Warszawskim… To trwające niecały miesiąc powstanie wybuchło 19 kwietnia 1943 roku i było pierwszym miejskim powstaniem w okupowanej przez Niemców Europie. Mieszkam zatem w miejscu, w którym toczyła się walka o wolność i godność. Oczywiście nie da się porównać tego zrywu z późniejszym o rok Powstaniem Warszawskim. Jednak nie bez znaczenia jest fakt, że również Ci, będący przecież Mniejszością Narodową mieszkańcy miasta, stawali do nierównej walki z nazistowskim najeźdźcą.
Wychodząc z tramwaju, idę w kierunku swojego biurowca i mijam kilka osób z przypiętymi do płaszczy papierowymi żonkilami. Myślę sobie: tak to prawda – łączy nas pamięć. Pan Marian Feldman, jeden z nielicznych ocalałych podczas II wojny światowej Żydów po raz kolejny złożył kwiaty pod pomnikiem Bohaterów Getta. Obiecał to swojej Siostrze. Podczas Powstania stracił 30 członków swojej rodziny. Żaden z nich nie ma grobu, miejscem ich pamięci jest właśnie ten pomnik. Pan Marian pamięta nieustannie – i o tych wszystkich których kochał i o swojej Siostrze, której obiecał. Niejeden powie, że to bez sensu i zupełnie bez znaczenia, żeby pamiętać o takich smutnych, tragicznych, drastycznych momentach w historii. Jednak, kiedy tego dnia weszłam do pracy, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko, co działo się kiedyś, ma często swoje symboliczne przełożenie na to, co dzieje się w naszym życiu obecnie. Tak często marnujemy swoją energię na to, co nieistotne, zamiast pójść za przykładem naszych Przodków i walczyć o to, co naprawdę ważne. Nie jest dobrze budować mury, to prowadzi donikąd, paradoksalnie łatwiej zawalczyć o tę radość, którą niesie wzajemny szacunek i zrozumienie. Drugi Człowiek zawsze jest darem, od którego nigdy nie można się odgrodzić, przeciwnie trzeba nieustannie próbować burzyć te mury, które mogłyby w jakikolwiek sposób nas podzielić.
Późnym wieczorem, wracając do domu, u zaprzyjaźnionego Sprzedawcy kupiłam wiązkę żonkili. To właśnie te kwiaty stały się symbolem żywej pamięci o Powstaniu w Getcie, głównie za sprawą Marka Edelmana, który co roku składał je pod pomnikiem Bohaterów Getta. Symboliczne są także słowa Szewacha Wajsa: Ludzkość ma tylko jedno wyzwanie – pamiętać i nie dopuścić do tego, aby się to powtórzyło. Po raz kolejny myślę sobie, że to takie ważne walczyć o wolność, ale równie ważne, żeby nie budować murów, nie dzielić, ale zawsze szukać tego, co łączy. Może wtedy już nigdy nie trzeba będzie walczyć o wolność? O to co dobre, trzeba zabiegać i troszczyć się o to dzień po dniu. Nic przecież nie jest dane raz na zawsze. Jakby na potwierdzenie całodniowych przemyśleń, otwieram po raz kolejny tego dnia książkę i czytam: „Słuchając okrzyków radości dochodzących z miasta, Rieux pamiętał, że ta radość jest zawsze zagrożona. Wiedział bowiem to, czego nie wiedział ten radosny tłum i co można przeczytać w książkach, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i papierach, i że nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście”…