Górska wioska, ujazdowska

Czasem myślę sobie, czy by nie rzucić tego wszystkiego i nie wyjechać w Bieszczady… Na co dzień żyję zgodnie z rytmem tego miasta. Jego tempo jest adekwatne z moim własnym; jednak wystarczy jedna chwila, aby dostrzec, że takie życie na dłuższą metę jest trudne.  Kilka dni temu, kiedy skręciłam kostkę i przemieszczałam się po mieście kuśtykając, uświadomiłam sobie, że Warszawa jest idealnym miejscem do życia pod warunkiem, że jesteś młody i zdrowy.

Prawda jest taka, że nie tak łatwo stąd wyjechać… Nawet wtedy, kiedy myślisz sobie: za szybko, za głośno, za dużo… Po prostu idziesz na spacer, w poszukiwaniu przestrzeni i spokoju. Ten spokój i tę przestrzeń znajdujesz tu bez trudu – w parkach, w lasach, na przedmieściach, jednak dopiero wtedy, kiedy zejdziesz z utartego szlaku, odkryjesz to, czego się nie spodziewałeś.

Najbardziej lubię te momenty, kiedy to, co z pozoru znane, zaskakuje nas, odkrywa przed nami tajemnicę, daje się poznać z innej strony… Ile to razy spacerowałam po parku Ujazdowskim, ile to razy zachwycałam się jego pięknem! Jednak dopiero po kolejnej, niespiesznej wizycie, znalazłam to, czego wydawać by się mogło odnaleźć, w tym wielkim mieście nie sposób… Na obrzeżach parku mieści się namiastka wiejskiej, górskiej wioski. Drewniane domki w stylu fińskim, miały stać na terenie Ujazdowa tylko przez chwilę, pomimo wielokrotnych prób ich rozbiórki przetrwały do dziś.

Każdego, kto tutaj dotrze, z pewnością zaintryguje nie tylko obecność drewnianych domków usytuowanych w najbardziej eleganckiej dzielnicy Warszawy, ale także sama nazwa osiedla. Domki Fińskie powstały w 1945 roku, jako tymczasowe mieszkania dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy. Domy wchodzące w skład tej kolonii, pochodziły z reparacji wojennych, jakie Finlandia, była zmuszona zapłacić po zakończeniu II wojny światowej na rzecz ZSRR. Wówczas przywieziono do Warszawy łącznie 400 domków, jednak obecnie można spotkać je wyłącznie na Osiedlu Jazdów. Oczywiście także te fińskie domki zostały wzniesione jako prowizoryczne, przeznaczone do zamieszkania na okres około 5 lat. Na szczęście przetrwały do dziś i stanowią ciekawostkę urbanistyczną współczesnego śródmieścia… Każdy kto uważa, że drewniane domy nie wpisują się w architekturę miasta i nie są kompatybilne z jego nowoczesnością, powinien wiedzieć, że po archetyp wiejskiego domku z ogródkiem, sięgają artyści na całym świecie. Najbardziej znanym współczesnym przykładem takiego właśnie nawiązania, jest Dom na Krawędzi, autorstwa  koreańskiego architekta Do-Hu Suh, który wybudował go, na znak tęsknoty za swoją ojczyzną. A Ty za czym tęsknisz? Odnajdujesz to w mieście, w którym mieszkasz?

Komentarze

Komentarze