Plac Bankowy – tutaj wszystko się zaczęło

Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Bierzecie pod uwagę fakt, że jedno spojrzenie może okazać się zapowiedzią pięknej historii, która odmieni Wasze życie? Jeśli chodzi o mnie, wierzę wyłącznie w taką miłość, a to dlatego, że wierzę w przeznaczenie. Trzy lata temu, dzień po przeprowadzce do Warszawy, wracając z pracy, wysiadłam z metra na stacji Ratusz Arsenał, żeby wyrobić sobie warszawską kartę miejską (która raz na zawsze miała zakończyć moje przygody z kontrolerami). Chcąc rozejrzeć się  po okolicy, wyjechałam ruchomymi schodami z podziemi i właśnie wtedy, Go zobaczyłam! Był piękny, zjawiskowy, interesujący…

Kilka lat wcześniej, mieszkając w Neapolu, lubiłam spacerować ze znajomymi po tamtejszym Bank Square. Wszystko, na co teraz patrzyłam, do złudzenia przypominało tamto miejsce, w dodatku nosiło taką samą nazwę. Plac Bankowy, tego popołudnia mienił się majowymi promieniami słońca. Kto mógł przypuszczać, że raptem kilka  dni później znowu wrócę w to miejsce po to, aby tu zamieszkać?

Niektórzy twierdzą, że aby się zakochać wystarczy chwila, moment, ułamek sekundy. Potem oczywiście trzeba czasu, żeby zweryfikować swoje uczucia i zdecydować, czy są prawdziwe. Moje uczucia do tego Miasta odziedziczyłam w genach. Stojąc tamtego dnia na Placu Bankowym i przypatrując mu się z ciekawością, wróciło do mnie pewne wspomnienie. Był taki dzień, kiedy idąc Marszałkowską w stronę centrum, przechodziłyśmy tędy z moją Mamą. To właśnie Ona po raz pierwszy powiedziała mi o tym miejscu. To było ważne wspomnienie, bo nagle zdałam sobie sprawę z tego, że to nowe, co tu dużo mówić, obce dla mnie miasto, jest naznaczone obecnością osób mi najbliższych! To był ten moment, kiedy po raz pierwszy poczułam się tu jak u siebie. Z uśmiechem na twarzy pojechałam tymi samymi schodami w stronę działu obsługi klienta ZTM. Miła Pani zapytała, na którą z kilku dostępnych wzorów kart się decyduję. Bez zastanowienia wybrałam model z oznaczeniem „Warszawa jest klawa” Kiedy już myślałam, że część formalną mam za sobą nastąpił nieprzewidziany zupełnie element zaskoczenia. –Tę po lewej czy po prawej stronie? Zapytała Pani, która bez wątpienia nadal była miła. –Obojętne. Odparłam bez zastanowienia. –Ale tę po lewej, czy po prawej stronie? –tak jak mówię, bez znaczenia… -Ale proszę Pani, to nie jest bez znaczenia! Stojąc przy okienku, przypatrywałam się modelom kart warszawskich i zastanawiałam się, dlaczego Kobieta po drugiej stronie po raz kolejny każe mi wybrać pomiędzy jedną, a drugą, skoro obie wyglądają identycznie? To jakiś żart? Pomyślałam sobie wtedy „mój Boże, jakkolwiek nie jest bez znaczenia sposób w jakim kasuje się w tym mieście bilet, to chyba rodzaj karty nie jest aż tak istotny?!” –Proszę Pani (powiedziałam już lekko zrezygnowanym tonem) w takim razie proszę tę z prawej strony. –Ale wie Pani, że to jest wersja dla mężczyzny? Tu jest napisane dla Klawego Warszawiaka!

Minęły już trzy lata, od tamtego czasu, a ja nadal noszę w portfelu zakupioną wtedy kartę. Zawsze, kiedy przechodzę lub przebiegam przez Plac Bankowy, mam w pamięci tamten dzień, te emocje i odczucia. Za każdym razem, kiedy wracam do tamtych wspomnień, przypomina mi się, że znajoma poleciła mi wyrobienie karty warszawiaka pod błękitnym wieżowcem.

W Warszawie większość biurowców jest w kolorze błękitu, jednak ten wieżowiec jest inny niż wszystkie. Kiedyś w jego miejscu stała Wielka Synagoga, wysadzona w powietrze w czasie II Wojny Światowej przez Niemców. W latach 70-tych podjęto decyzję o wybudowaniu na jej miejscu Złocistego Biurowca. Tuż po wybudowaniu bryły głównej, budowę zawieszono. Mieszkańcy Warszawy twierdzili, że problemy związane z budową wieżowca wynikają z tego, że to miejsce jest święte. Z czasem pojawił się kolejny inwestor, który podjął się kontynuowania budowy. W trosce o jej właściwy przebieg, poproszono jednego z Rabinów o odprawienie modlitw, które uwolniłyby to miejsce od duchów przeszłości. Wkrótce budynek stanął i góruje nad całym Placem do dziś. Każdy, kto się tu pojawi, przyzna jednak, że nie jest on główną atrakcją tego miejsca. Tym co z pewnością przyciąga spojrzenie jest tu między innymi obecna siedziba Muzeum Kolekcji Jana Pawła II, w arkadach którego, jeszcze do niedawna mieściło się moje ulubione bistro Bank Square. Zdarzało mi się rozpoczynać tam dzień od filiżanki cappuccino z chrupiącym rogalikiem. Później idąc w stronę metra, mijałam siedzibę Prezydenta Miasta Warszawy, która do złudzenia przypomina włoskie budynki.

Na Placu Bankowym lubię także wieczory, jak ten wczorajszy, kiedy świętowałam z Przyjaciółmi kolejną rocznicę przyjazdu do Warszawy. Na tę okazję wybraliśmy restaurację, która mieści się w dawnej siedzibie Hotelu Saskiego. Kiedy spytałam Kelnera skąd właściwie wzięła się jej nazwa, usłyszałam w odpowiedzi, że tego nie wie nawet właściciel, bo było to bardzo dawno temu… A zatem jest to kolejne miejsce, w którym tradycja spotyka się z nowoczesnością… Polecam Wam serdecznie spacer po Placu Bankowym, stąd już bardzo blisko do Ogrodu Saskiego, który z kolei, jak mało który warszawski park, nadaje się do tego, aby jedząc śniadanie na trawie, cieszyć się wiosną i życiem!

Komentarze

Komentarze