Jest taki moment, tuż po wejściu do tramwaju w mieście, które nie jest Twoim miastem, że nagle zdajesz sobie sprawę, że nie masz pojęcia, jak skasować bilet. Nie dość, że ten bilet różni się znacznie od tych, które kupujesz na co dzień, to w dodatku kasownik zupełnie nie przypomina tego, z którego stale korzystasz. Co wtedy robisz? Proste –czytasz instrukcję: „bilet kasujemy paskiem do dołu”… Gdzieś pomiędzy zastanawianiem się, o który pasek chodzi (bo jak na złość paski są dwa – po jednym z każdej strony), a tym czy na pewno wsiadłaś z przyjaciółką do dobrego tramwaju, wreszcie podejmujesz decyzję i wkładasz bilet paskiem, który uznałaś za odpowiedni-do dołu. Zapobiegawczo pytasz jedną z pasażerek, czy tramwaj dowiezie Cię na ulicę Domaniewską i wtedy zdajesz sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy, że do tramwaju właśnie wchodzą kontrolerzy…
Jestem flancowana
18