Warsaw Restaurant Week, droga usłana różami i akcja skrojona na miarę.

Było to tak: Siedzieliśmy właśnie przy stole jedząc makaron ze szpinakiem, przygotowany wcześniej w kilka minut w mojej kuchni i piliśmy dobrze schłodzone białe wino (wbrew powszechnie panującej opinii, o wyższości czerwonego wina nad białym, to było naprawdę niezłe)… Zaczynałam właśnie kroić domowy biszkopt z kawałkami białej czekolady (szarlotka była następna w kolejce) kiedy Zu zapytała: Słuchajcie, a może wybralibyśmy się wspólnie na Restaurant Week? Czytaj dalej…

Hala Mirowska. Wracam tu co tydzień

Sobotni poranek, centrum Warszawy, Hala Mirowska… Miła Pani w kardiganie koloru oberżyny obraca się do mnie i mówi: Razem to będzie 25,00 zł… – słucham? Ale jak to, za dwa banany, pomarańczę i grapefruita? Przecież to drogo jak na Wylsona (cytuję Warszawiaków mówiących w ten sposób o żoliborskim Pl. Wilsona, a myślących o wszechobecnie panującej w tym mieście drożyźnie) – a no tak to! Jednym słowem: na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy!dsc_3489 Czytaj dalej…