Sobotni poranek, centrum Warszawy, Hala Mirowska… Miła Pani w kardiganie koloru oberżyny obraca się do mnie i mówi: Razem to będzie 25,00 zł… – słucham? Ale jak to, za dwa banany, pomarańczę i grapefruita? Przecież to drogo jak na Wylsona (cytuję Warszawiaków mówiących w ten sposób o żoliborskim Pl. Wilsona, a myślących o wszechobecnie panującej w tym mieście drożyźnie) – a no tak to! Jednym słowem: na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy! Czytaj dalej…