Dojeżdżałyśmy już do Złotych Tarasów, kiedy koleżanka z przerażeniem w głosie zapytała: – chyba nie zamierzasz w tym stanie chodzić po sklepach? Jesteś całkiem chora i nieodpowiedzialna, lepiej zawiozę Cię do domu, powinnaś iść do łóżka… – Nie mogę, mam misję. Muszę znaleźć koszulkę Milika i piłkę nożną marki Adidas – zacytowałam list do św. Mikołaja napisany przez mojego Siostrzeńca w imieniu swoim i młodszego (niepiśmiennego jeszcze) Brata. Co prawda Mikołaj już jakiś czas temu przestał roznosić prezenty, jednak tego dnia podjęłam decyzję o spontanicznym przyjeździe do Katowic z prezentami pozostawionymi przez Świętego dla Chłopców w Warszawie.
– Milik, pierwsze słyszę, gdyby jeszcze chodziło o Lewandowskiego, można by mieć nadzieję, ale Milik? Wiesz chociaż, gdzie można kupić taką koszulkę? Zasadnicza różnica pomiędzy kobietą niewtajemniczoną w meandry piłki nożnej, a taką, która posiada w Rodzinie dwóch niepełnoletnich, za to zagorzałych fanów tej dyscypliny jest taka, że dla tej drugiej Arkadiusz Milik nie jest postacią anonimową! Spojrzałam na moją koleżankę z lekkim politowaniem i odparłam z satysfakcją: – Oczywiście, że wiem, zrobiłam w tej sprawie wywiad środowiskowy, jestem profesjonalistką!