Cukiernia cała w bieli, z białymi zasłonkami, krzesełkami i stolikami. Bielutkie panienki pachną śmietanką. Mowa ich gładka i życzliwa, a oczy czernieją niczym rodzynki w bułce. –Czekolada dla Pana? – i już czekolada tchnie na stoliku gorącą parą, obok zaś wafel –jak weźmiesz go do ust, to choćby umierać: lepiej ci nigdy w życiu nie będzie. Marysia biega i nie wie, że przy stoliku siedzi jej przyszły mąż. Bo i nikt tego nie wie, prócz kandydata Karola… Niesłychane, że był w Warszawie taki czas, kiedy kandydata na męża można było spotkać w cukierni…