Warszawa, w której pobrzmiewają melodie

Budynek Uniwersytetu, w którym spędziłam pięć lat swojego życia graniczył z ówczesną siedzibą Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Tuż obok wejścia głównego do NOSPRU, znajdowało się drugie: mniejsze, węższe, prawie niezauważalne. Wiedzieli o nim jednak wszyscy, bo właśnie tam mieścił się jedyny na tamte czasy godny uwagi klub studencki – Jazz Club Hipnoza. Chodziliśmy tam chętnie, w przerwach między kolejnymi wykładami, a najchętniej wieczorami, kiedy do posiłku przygrywały nam studenckie kapele z pobliskiej Akademii Muzycznej. Już wtedy Katowice były dla mnie miastem muzyki. 

Czytaj dalej…