Kiedy tamtego dnia wysiadłam z tramwaju, byłam pewna, że moja podróż niechybnie dobiega końca. W trakcie długotrwałych negocjacji z Panem Kanarem, w mojej głowie przewijały się na przemiennie tylko dwie myśli: co tu zrobić, żeby uniknąć mandatu, a jednocześnie, nie spóźnić się na rozmowę kwalifikacyjną… Trudno określić, co w tej sytuacji było kwestią priorytetową. Dopiero wtedy, kiedy sprawa Pana Kanara związana z niefortunnym biletem zakończyła się umorzeniem kary, w mojej głowie zaświtała myśl trzecia: co by tu zrobić, żeby wreszcie dowiedzieć się, w jaki sposób dotrzeć do celu na czas?
Miesięczne archiwum: kwiecień 2017
Żonkile spod Hali Mirowskiej
Po Świętach Wielkiej Nocy przedłużonych o kilka dni urlopu ciężko wstać z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu do pracy. Ciekawe, że tak często wielu rzeczy nam się nie chce i że tak otwarcie, bez poczucia wstydu o tym mówimy. Po tych Świętach wróciłam do domu pociągiem, który w najmniejszym stopniu nie wpłynął na komfort mojej podróży. Opowiadając o tym przez telefon, usłyszałam od mojego Taty słowa, które dały mi do myślenia: Zosiu, nie narzekaj, nie masz powodu.
Czytaj dalej…
Cisza i spokój ukryte w zgiełku miasta
Tego dnia wyszłam z pracy później, niż powinnam i nie udało mi się znaleźć miejsca siedzącego w zatłoczonym autobusie. Nerwowo zerkałam na zegarek, zupełnie tak, jak gdyby ta czynność mogła przyspieszyć zmianę świateł na zakorkowanym skrzyżowaniu. Chłopak tuż obok mnie słuchał muzyki; to nic, że miał na sobie słuchawki, bo i tak wszyscy wokoło wiedzieli, czego słucha… Ktoś inny już od piętnastu minut omawiał przez telefon kwestie związane z zakupem nowego samochodu. Zamknęłam oczy; mimowolnie pomyślałam o tym, dokąd jadę, i że zanim tam dotrę, muszę choć na chwilę odłączyć się od odgłosów miasta – w myśl zasady, że to, czego szukamy na zewnątrz, powinniśmy najpierw odnaleźć w sobie.
Czytaj dalej…
Schody do nieba
Duże miasto w pewnym sensie przypomina wysokie góry – w obu przypadkach najlepiej trzymać się szlaku i nie chodzić na skróty. Wierna tej zasadzie z chwilą przeprowadzenia się do Warszawy jedynie upewniłam się w przekonaniu, że ma ona sens –zwłaszcza kiedy spacerujesz wieczorami. Porównując to miasto do gór nie mam jednak na myśli wyłącznie kwestii bezpieczeństwa. Są w Warszawie takie sytuacje, kiedy czujesz się tak jakbyś miał pod górę, zupełnie tak jak gdybyś pokonywał strome schody… Myślisz sobie wtedy: schody, schody, dlaczego zawsze muszą być jakieś schody?
Czytaj dalej…