Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono – zabrzmiało dość górnolotnie, ale prawda jest taka, że wiemy o sobie stosunkowo niewiele. Gdyby ktoś, dwa lata temu powiedział mi, że będę biegać, stwierdziłabym, że żartuje, bo równie prawdopodobne byłoby to, że zacznę pływać na desce windsurfingowej, albo pojadę do Nepalu z zamiarem wspinania się w Himalajach… Oczywiście, po Warszawie częściej „biega się”, niż chodzi, w czym akurat od zawsze byłam specjalistką, jednak kiedy przychodziło co do czego i trzeba było dogonić oddalony o kilka metrów tramwaj, kończyło się na tym, że wbiegałam do niego kompletnie oszołomiona towarzyszącą mi zadyszką, łapiąc przy tym powietrze jak umierający i obawiając się, że za chwilę zemdleję… Ludzie zgromadzeni wokół, wpatrywali się we mnie z przerażeniem. Było to o tyle żenujące, że starsze Panie, widząc moją niemoc,ustępowały mi miejsca siedzącego w zatłoczonej siedemnastce… Chcąc zachować odrobinę godności odmawiałam grzecznie, wymachując porozumiewawczo jedną ręką (drugą natomiast, profilaktycznie trzymałam się za serce). Przez resztę drogi, stałam zgięta w pół, kurczowo trzymając się poręczy i obiecując sobie w duchu, że następnym razem wyjdę z domu wcześniej, inaczej pewnego razu padnę w drodze do pracy…
Miesięczne archiwum: kwiecień 2018
Warszawa, która jest jak ciepły letni deszcz
Zdarza się, że brak planów jest zdecydowanie najlepszą perspektywą spędzenia piątkowego wieczoru. W tym przypadku, brak zobowiązań, oznacza możliwość zaparzenia gorącej herbaty, wejścia do łóżka i czytania książki, aż do momentu kiedy nie zmorzy nas sen. Banalne, nudne, oldschoolowe; ale przyznajcie sami: czego chcieć więcej? Dźwięk sms – a wytrącił mnie z tych błogich rozmyślań. –„Łazienki Królewskie, spacer z adrenaliną, dziś o 19:30, idziemy?”- Nigdzie nie idę, pomyślałam od razu, ale chwilę później odpisałam: „oczywiście, że tak!”.
Warszawa – miasto, które pachnie kawą
Jest taki moment, tuż po wyjściu z pracy, kiedy nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest Twój dzień. Wszystko idzie na opak, nie tak jak powinno, a w dodatku pada deszcz. Zastanawiasz się wtedy, co możesz zrobić, żeby ten dzień miał jednak udane zakończenie. Przechodząc obok jednego z ulubionych teatrów, pomyślałam, że najlepiej będzie wykorzystać ten czas na zrobienie kilku zdjęć do posta. Szybko zorientowałam się, że teatr – co oczywiste, biorąc pod uwagę godzinę – jest zamknięty. Minęłam kasy biletowe; tam przy jedynym stoliku siedział Dyrektor teatru. Ukłoniłam się i uśmiechnęłam zdawkowo. On, nie myśląc długo, otwarł przede mną drzwi, przedstawił się i powiedział: Teatr co prawda jest zamknięty, ale może napije się Pani ze mną kawy?