Kiedy tamtego dnia wysiadłam z tramwaju, byłam pewna, że moja podróż niechybnie dobiega końca. W trakcie długotrwałych negocjacji z Panem Kanarem, w mojej głowie przewijały się na przemiennie tylko dwie myśli: co tu zrobić, żeby uniknąć mandatu, a jednocześnie, nie spóźnić się na rozmowę kwalifikacyjną… Trudno określić, co w tej sytuacji było kwestią priorytetową. Dopiero wtedy, kiedy sprawa Pana Kanara związana z niefortunnym biletem zakończyła się umorzeniem kary, w mojej głowie zaświtała myśl trzecia: co by tu zrobić, żeby wreszcie dowiedzieć się, w jaki sposób dotrzeć do celu na czas?
Archiwa autora: zosia
Żonkile spod Hali Mirowskiej
Po Świętach Wielkiej Nocy przedłużonych o kilka dni urlopu ciężko wstać z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu do pracy. Ciekawe, że tak często wielu rzeczy nam się nie chce i że tak otwarcie, bez poczucia wstydu o tym mówimy. Po tych Świętach wróciłam do domu pociągiem, który w najmniejszym stopniu nie wpłynął na komfort mojej podróży. Opowiadając o tym przez telefon, usłyszałam od mojego Taty słowa, które dały mi do myślenia: Zosiu, nie narzekaj, nie masz powodu.
Czytaj dalej…
Cisza i spokój ukryte w zgiełku miasta
Tego dnia wyszłam z pracy później, niż powinnam i nie udało mi się znaleźć miejsca siedzącego w zatłoczonym autobusie. Nerwowo zerkałam na zegarek, zupełnie tak, jak gdyby ta czynność mogła przyspieszyć zmianę świateł na zakorkowanym skrzyżowaniu. Chłopak tuż obok mnie słuchał muzyki; to nic, że miał na sobie słuchawki, bo i tak wszyscy wokoło wiedzieli, czego słucha… Ktoś inny już od piętnastu minut omawiał przez telefon kwestie związane z zakupem nowego samochodu. Zamknęłam oczy; mimowolnie pomyślałam o tym, dokąd jadę, i że zanim tam dotrę, muszę choć na chwilę odłączyć się od odgłosów miasta – w myśl zasady, że to, czego szukamy na zewnątrz, powinniśmy najpierw odnaleźć w sobie.
Czytaj dalej…
Schody do nieba
Duże miasto w pewnym sensie przypomina wysokie góry – w obu przypadkach najlepiej trzymać się szlaku i nie chodzić na skróty. Wierna tej zasadzie z chwilą przeprowadzenia się do Warszawy jedynie upewniłam się w przekonaniu, że ma ona sens –zwłaszcza kiedy spacerujesz wieczorami. Porównując to miasto do gór nie mam jednak na myśli wyłącznie kwestii bezpieczeństwa. Są w Warszawie takie sytuacje, kiedy czujesz się tak jakbyś miał pod górę, zupełnie tak jak gdybyś pokonywał strome schody… Myślisz sobie wtedy: schody, schody, dlaczego zawsze muszą być jakieś schody?
Czytaj dalej…
Rzymskie wakacje w Warszawie
Zastanawialiście się dlaczego czasem czujemy się tak jakbyśmy w danej chwili znajdowali się zupełnie gdzie indziej? Może nawet jakbyśmy byli w dwóch miejscach jednocześnie… Deja Vu? Podobno lubimy wszystko to, co dobrze nam się kojarzy: melodie które przywołują miłe wspomnienia, zapachy kojarzone z osobami, które kochamy i miasta, w których choć przez chwilę możemy oderwać się od rzeczywistości, zupełnie tak jakbyśmy byli na wakacjach.
Warszawa – miasto, które oświetla zimowy wieczór…
2 stycznia 2017
08:15: W dniu, w którym większość z nas przystąpiła do realizacji swoich noworocznych postanowień ja szykowałam się do pracy. Idąc za radą pogodynki z Pytanie na Śniadanie, postanowiłam ubrać się tego dnia znacznie cieplej niż dotychczas. Ot takie mało skomplikowane postanowienie i jakie proste w realizacji! Myślałby kto…
Czytaj dalej…
Warszawa przystrojona na Święta
Dojeżdżaliśmy już do Ronda ONZ, kiedy taksówkarz obrócił się do mnie i zapytał: Cieszy się Pani na te Święta? Podniosłam oczy znad książki i przez chwilę zastanawiałam się, co by tu odpowiedzieć… prawdę? W końcu powiedziałam: bardzo się cieszę! Kierowca zareagował z nieskrywanym entuzjazmem: ale miło to słyszeć, jest Pani pierwszą od dawna osobą, która w ten sposób odpowiedziała. Popatrzyłam na niego z uśmiechem i pomyślałam: uff! Warto było skłamać… Wysiadłam z taksówki bez nadziei na to, że raptem kilka dni później moje słowa okażą się prawdą…
Dużo ciepła na Chłodnej
Tego wieczoru przeszłam przez ulicę Chłodną szybszym niż zwykle krokiem, żeby w ten sposób, choć trochę się rozgrzać. Spadł już pierwszy śnieg, więc ślizgając się na kostce brukowej, z radością weszłam do pięknego (i co ważne w tej sytuacji ciepłego) wnętrza świątyni pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła.
Bednarska – droga niezupełnie oczywista
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że aby w pełni poznać klimat swojego miasta trzeba zejść z utartego szlaku. Stało się tak wtedy, kiedy idąc po raz kolejny Krakowskim Przedmieściem chciałam ukryć się przed słońcem i poszłam prawym zapleczem ulicy oddzielonym od reszty skwerem Herberta Clarka Hoovera. Malinowo – beżowa zabudowa, okazały budynek Domu Studenckiego Akademii Muzycznej ukryty za żeliwną bramą i latarnie wzorowane na starych baśniach Andersena, sprawiły, że poczułam się jakbym była w tej okolicy pierwszy raz. Od tej pory często tu wracam, głównie po to, aby spacerowym tempem wejść w jedną z moich ulubionych, wciąż nieobleganych warszawskich uliczek – ul. Bednarską.
Miasto Wolności, miasto Wszystkich Świętych
Jest takie miejsce w Warszawie, gdzie ogień pali się cały czas, a jego płomień jest czytelnym symbolem żywej pamięci o tych, którzy odeszli. Tam pełnią wartę Żołnierze, zawsze obecni, dostojni, świadomi tego, że to miejsce jest święte. Na pograniczu Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego i Ogrodu Saskiego stoi On – Grób Nieznanego Żołnierza. Stoi dumnie pośrodku miasta, które tętniąc życiem każdego dnia, ani na chwilę nie zapomina o swojej przeszłości, w którą wpisana jest ofiarna śmierć ludzi walczących o wolność.